Podobno wkurzające a jednak trochę uzależnia
- Elena Blanco
- 13 lis 2024
- 1 minut(y) czytania

Moi słuchacze chyba stwierdzili, że jestem zaciekłym wrogiem popularnej aplikacji do nauki języków, chyba nie raz musiałam wywrócić oczami. No ale jeśli jest to dla mnie tak oczywiste, kto jej używa, to chyba coś jest na rzeczy. Dlaczego oczywiste? Bo uczę standardowego hiszpańskiego w wersji z Hiszpanii, podobnie zresztą jak większość podręczników. Wielu nativos z innych krajów również dostosowuje się do tej standardowej wersji i korzysta z podręczników wydawanych w Hiszpanii, czasami tylko zaznaczając pewne różnice. Jeśli więc ktoś nagle zaczyna używać słownictwa typowego dla Ameryki Łacińskiej, którego nie używam ani ja, ani podręcznik, to raczej mała szansa, że podłapał słówko w serialu albo piosence- najprawdopodobniej korzysta z aplikacji na D. Ja muszę na to zareagować- mówię, że jest ok, ale trzeba mieć świadomość, że tego słowa nie używa się w Hiszpanii, a jednak większość osób uczących się hiszpańskiego w Polsce celuje w komunikację z Hiszpanami, w pierwszej kolejności; nie każdemu uda się dotrzeć do Ameryki.
Cieszy mnie chęć kursantów i studentów do regularnej nauki, że robią coś poza zajęciami, że się rozwijają i poszukują. Ale faktycznie denerwuje mnie aplikacja na D, bo pod flagą Hiszpanii dostarcza nie do końca hiszpańskie treści, przez co wprowadza wiele osób w błąd. Słyszałam też o innych jej wadach, ale jako że nie korzystam to się nie wypowiem. A nie korzystam, bo mnie osobiście w ogóle nie przekonuje, nie rozumiem jej fenomenu, potwornie mnie nudzi, jakoś nie trafiają do mnie takie formy nauki. Tyle że chyba jestem wyjątkiem i uczę się inaczej bo patrząc na popularność i często faktyczne efekty, chyba coś tam działa. A póki działa to nie jest głupie.
Commenti