"Kiedy rzeczywistość staje się nie do zniesienia, fikcja jest schronieniem"
- Elena Blanco
- 18 lis 2024
- 2 minut(y) czytania

W Polsce właśnie wychodzi najnowsza i ponoć ostatnia książka Mario Vargasa Llosy -tak zapowiedział sam autor, któremu napisanie powieści zajmuje kilka lat, dlatego stwierdził, że może już nie warto zaczynać kolejnej, aczkolwiek, jak mówi, pisać nie przestanie do końca swoich dni. Takie wiadomości zawsze przywołują wspomnienia, refleksje i chęć podsumowań.
Jest to autor dla mnie szczególny, po części przez kilka zbiegów okoliczności, po części z wyboru. Nie dość, że to chyba pierwszy hiszpańskojęzyczny autor z jakim się zetknęłam, to przewijał się potem w wielu ważnych momentach i towarzyszył mi kawał życia. I często stawał się schronieniem w najmroczniejszych dniach.
A zaczęło się od tego śmiesznego, lekkiego, uroczego filmu obejrzanego przypadkiem późną nocą, za dzieciaka. Młody Keanu Reeves, odjechany scenariusz, coś zupełnie innego i świeżego jak na tamte czasy. Pewnie kolejne zrządzenie losu, podrzuciło mi niedługo potem książkę, na podstawie której ten film nakręcono i okazała się nie mniej szalona i nowatorska. Pamiętam jak czytałam ją w szkole pod ławką a nauczyciel zabrał mi ją, z pogardą komentując coś o czytadłach. Ja zbyt nieświadoma jeszcze co jest czytadłem a co wielką literaturą i jak cienka granica potrafi je dzielić, czułam jednak, że to chyba jednak nie do końca tak, że nie powinnam się wstydzić ani trochę tego, co czytam, że chyba pan nie wie, jak bardzo się myli i o czym mówi, panie I. Że tytuł taki harlequinowy? 'Ciotka Julia i skryba', no trochę tak, ale ja harlequinów nie czytam, tylko latynoamerykańskich mistrzów. Teraz to wiem, wtedy było mi jednak trochę głupio. Ale ziarno i tak zostało zasiane a nazwisko Vargas Llosa zapamiętane.
Po to, żeby kilka lat później, 'Rozmowa w katedrze' zmiotła mnie z planszy. Czytając miałam wrażenie, że oglądam dobry film sensacyjny, taki w którym znasz zakończenie, ale musisz dowiedzieć się jak do tego doszło i poznać całą historię, żeby wszystko się skleiło. Narracja z wielu perspektyw, nielinearność i niesamowicie wciągająca wielowątkowa fabuła.
Wiele ich było potem jeszcze, od tych poważnych, smutnych, szarych jak 'Miasto i psy', po te komiczne jak 'Pantaleon i wizytantki' i erotyczne jak 'Zeszyty don Rigoberta'. Szczególnie podobały mi się jeszcze 'Szelmostwa niegrzecznej dziewczynki', takie idealne: i lekkie, i smutne, i poważne, i erotyczne i cudownie przewrotne; chwila zapomnienia o szarej rzeczywistości i chwila życia nie swoim życiem.
Pamiętam jak na studiach sprzeciwiałam się hołubieniu Marqueza, tylko dlatego, że dostał Nobla, a pisarzem jest co najwyżej przeciętnym na tle innych, z Vargasem Llosą na czele. Moja spóźniona satysfakcja, kiedy i ten drugi się Nobla doczekał, nie była przez to mniejsza, choć już nie miałam z kim o tym gorąco dyskutować. To nie tylko radość, że doceniono twojego ulubionego autora, to takie kojące potwierdzenie tego, co w głębi duszy od zawsze wiesz: że jeśli od pierwszych linijek czujesz, że masz do czynienia z pisarzem znakomitym, to nie możesz się mylić.
A ten, w swojej przewrotności, każe ci teraz przeżywać żałobę po sobie, choć wcale jeszcze nie umarł i masz świadomość, że tego właśnie można się było po nim spodziewać.
Comments